Świąteczne wędzenie
Dom pachnący własnymi wędzonymi wyrobami na święta. Czego można chcieć więcej. Znowu powołamy się na tradycję świąteczną i smaki dzieciństwa, które gdzieś tam zostały zapomniane. Parę, dosłownie parę lat temu bo jakieś 3-4 lata wstecz postanowiliśmy wrócić do rodzinnych zwyczajów. Najpierw powstała mała wędzarnia w Przeczycach na działce teściów, ale trzeba było jeździć kawałek a nam się tak to spodobało, że mąż postanowił postawić swoją własną na własnym tarasie. Dzisiaj jest ten właśnie dzień kiedy cały dom pachnie wędzonymi szynkami, boczkami, słoniną, żeberkami i kurczakami.
A zaczęło się niewinnie, zakupami tydzień temu.
A zaczęło się niewinnie, zakupami tydzień temu.
Następnie moczeniu w solance z przyprawami.
Wiązaniu i siatkowaniu.
Pierwszych podmuchach dymu w wędzarni.
14 godzinom oczekiwania na końcowy efekt. Tutaj muszę podziękować mężowi Mariuszowi za wytrwałość. Gdyby nie on to kto. Cierpliwie dorzucał drewna, sprawdzał czy wszystko jest na dobrej drodze i znosił moje ciągle zapytanie czy długo jeszcze.
A efekt końcowy jest po prostu pachnący i smaczny.
!!!!Wszystkim życzymy smacznych i pachnących Świąt!!!!!
Komentarze
Prześlij komentarz